O pewnym wrednym bocianie

Są na naszej kolonii dwa bocianie gniazda i jedna bociania rodzina. Kiedyś mieszkała w gnieździe za naszą stodołą. Ale kiedy Złota Górka opustoszała i zaczęła popadać w ruinę, bociany przeniosły się na gniazdo do Sąsiada. Uznaliśmy więc, że przydałby się we wsi jakiś nowy bocian i trzeba go do nas zwabić.

Bocianie gniazdo u Sąsiada.
Sąsiad to dopiero ma dobrze! Bociany pilnują mu bramy do obejścia!
Opuszczone bocianie gniazdo za stodołą.
A to opuszczone gniazdo za naszą stodołą. Niby jest na naszej działce, ale i tak nie widzimy go z podwórka. Tak naprawdę gdyby nawet zamieszkał tam bocian, widzieć go będą sąsiedzi, a nie my.

Od kiedy nastaliśmy na Złotej Górce, marzyliśmy, by jakaś bociania rodzina zajęła puste gniazdo za naszą stodołą. W końcu to super sprawa, mieć swojego prywatnego bociana. Zawsze lubiłem te ptaki. Uważam wręcz, że, choćby ze względu na liczebność przedstawicieli gatunku, to bocian, a nie orzeł powinien widnieć w naszym godle. Może i orzeł bardziej dumny, a to uczucie jest ostatnio bardzo na fali, ale bocian sympatyczniejszy, a w dodatku częściej spotykany. A jeszcze teraz, gdy okazuje się, że bielik nie jest nawet orłem, ale po prostu bielikiem…

Bociany i jaskółki.

Szybko okazało się jednak, że żaden bocian nigdy za stodołą się nie osiedli. Nie, żeby w okolicy brakowało bezdomnych bocianich rodzin, bynajmniej. Jednak gdy tylko na horyzoncie pojawiała się bociania para rozglądająca się za nowym mieszkaniem, bocian Sąsiada stawał na baczność. Gdy tylko nadlatujące bociany zbliżały się do gniazda za stodołą i zaczynały wokół niego krążyć, bocian Sąsiada podrywał się do lotu. Gdy zaś nowi przybysze próbowali usiąść na opuszczonym gnieździe – rozpoczynała się szarża. Bocian Sąsiada nadlatywał z impetem i z wyciągniętymi do przodu nogami atakował konkurentów. Puszył się, klekotał, dziobał, dopóki przybysze nie odlatywali niepyszni. A wtedy on, Król na Puterkach stawał dumnie w opuszczonym gnieździe, zadzierał dziób do góry i wydawał z siebie tryumfalny klekot, słyszany w całej okolicy. Przez dwa lata żaden z próbujących zasiedlić gniazdo samców nie zdołał pokonać Sąsiadowego Bociana, a byliśmy świadkami kilku takich bitew.

Muszę przyznać, że szybko znielubiliśmy Sąsiadowego bociana. Co za nieużyty, zaborczy gałgan! Łąk dookoła jest tyle, że wyżywiłyby jeszcze kilka bocianich rodzin! Przecież są wsie, gdzie bocianie rodziny mieszkają w każdym obejściu, sąsiadują słup w słup! Nawet nasz przyrodniczy doradca, Anetka nie mogła się nadziwić takiemu terytorialnemu zachowaniu Sąsiadowego boćka. Trudno tu znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie. Że niby pilnuje tego gniazda, by kiedyś zamieszkały tam jego dzieci? Ale młode boćki rodzą się co rok, a jakoś żadne nie zamieszkały dotychczas za stodołą. A może żywi sentyment do gniazda, w którym kiedyś mieszkał? Ale przecież sam zdecydował się na przeprowadzkę! Meandry bocianiej psychiki są nieodgadnione, ale niestety przypominają nieco ludzkie. Niby bocian, a pies ogrodnika jak się patrzy!

Bociany w gnieździe na Puterkach.
Oto zaborczy terytorialny łobuz w całej okazałości, wraz z małżonką.

Jak zwabić nowego bociana

Dlatego tej wiosny postanowiliśmy dać odpór zaborczemu huncwotowi. Nie, nie kupiłem wiatrówki, choć kulka śrutu w jego biały zadek może nauczyła by go rozumu. Postanowiliśmy zbudować nową platformę na gniazdo. Pomysł jest prosty: przecież dziad się nie rozdwoi, dwóch pustych gniazd na raz nie upilnuje. Usiądzie na jednym – chętne do osiedlenia się bociany polecą na drugie. Moim zdaniem ten plan nie ma słabych punktów.

Budowa platformy dla bociana z europalety
Ozor to świetny pomocnik w pracach stolarskich.

budowa platformy dla bociana z europalety

Nawet nie przypuszczałem, że cała konstrukcja będzie tyle ważyć. Sama europaleta waży dobre kilka kilogramów. A potem jeszcze wzmocnienia, poprzeczki, wypełnienia. Do tego dwa krzyżaki, na których będzie się opierać cała konstrukcja. Na sam wierzch własnoręcznie uplotłem z brzozowych witek piękny wieniec jako zaczątek gniazda.

Montaż platformy dla bociana na budynku gospodarczym przy użyciu podnośnika.

Choć słynę z ogólnej sprawności i zwinności, do przeprowadzenia całej operacji z podnośnika poprosiłem sąsiadów. Ktoś musi przecież drygować tak skomplikowanym przedsięwzięciem, ja dowodziłem więc całą akcją z dołu.

Przycinanie krzyżaków pod platformę dla bociana.
Chyba lepiej, że mnie tam nie ma. Marek i Michał świetnie radzą sobie sami, oczywiście pod mym światłym kierownictwem.
Gotowa platforma dla bociana i monterzy w podnośniku.
Marek i Michał odbierają oklaski po udanej operacji.

Wyczucie czasu mieliśmy świetne. Jeszcze tego samego dnia nad Puterkami przeleciała pierwsza para bocianów. Póki co gniazdo stoi puste. Ale spokojnie, nie przyleciał jeszcze nawet zaborczy bociek Sąsiada. Nie mogę się już doczekać jego miny, kiedy zobaczy, jak go przechytrzyliśmy. Jestem niemal pewien, że nowa bociania rodzinka zagości na naszej kolonii jeszcze tej wiosny. Będę informował na bieżąco.

Widok na budynek gospodarczy z platformą dla bociana.
Naprawdę świetna miejscówka, polecam wszystkim bocianom, widok na las i łąki po sam horyzont.

A póki co, gdy my czekamy na bociana, w obejściu zaczął się pojawiać inny zwierz. Brat Kabanosa jest jeszcze trochę dziki i nieufny, ale myślę, że kiełbasą szybko go do siebie przekonamy.

2 thoughts on “O pewnym wrednym bocianie

  1. Nareszcie coś ciekawego dzieje się na Złotej Górce. Spróbujcie nad gniazdem zamocować telewizor, na dole talerzyk z żabkami, i może chłodne piwko. Może się skusi. Pozdrawiam, także bociany.

  2. Ha! Bocian w godle Też o tym kiedyś myślałam… Życzę powodzenia w starciach z Wrednym Bocianem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.