Nie wiem, czy wiecie, ale Złota Górka to miejsce, którego fama dotarła już do samego Hollywood! Sławy z Kalifornii walą tu drzwiami i oknami, a dokładniej szosą z Kosowa. Serio, nie kłamię, mam zdjęcia!
Kto śledzi „Żony Hollywood” na TVN, na pewno wie, kto to Izabela Yamagata. Iza, mimo że od lat wygrzewa się w promieniach kalifornijskiego słońca, nigdy nie zapomniała, skąd pochodzi. A pochodzi z Sokołowa Podlaskiego, stolicy naszego powiatu. Bardzo ułatwiło mi to przełamanie pierwszych lodów, kiedy pierwszego dnia zdjęć jako jej osobisty reporter stanąłem wraz z ekipą filmową u progu willi w San Clemente. Przez sześć tygodni zdjęć zakolegowałem się z Izą lepiej niż dobrze, oczywistym więc było zaproszenie jej do nas w odwiedziny, gdy tylko przybędzie w odwiedziny do Starego Kraju.
Panika
Kiedy Kamila dowiedziała się, że będziemy podejmować u nas jakąś celebrytkę, z jakiegoś Hollywood, popukała się tylko w głowę. Kamila gardzi blichtrem i szołbiznesem, a moją pracę toleruje z największym trudem. Spodziewała się przybycia jakiegoś wybotoksowanego dziwoląga z innego świata, którego jedynym zmartwieniem są podwiędnięte liście jarmużu i cena najnowszej torebki Louisa Vuitton. Oczywiście, przekonywałem ją, że z Izą zakolegowałem się nie bez powodu i czeka nas przemiłe popołudnie, ale Kamila zawsze wie swoje, a w dodatku wie lepiej. Zaprzestałem więc czczej gadaniny i oczekiwałem na rozwój wypadków.
Kiedy o odwiedzinach tak znamienitej osobistości dowiedziała się moja Mama, miała dla mnie tylko jedną radę. Koniecznie muszę nakryć stół obrusem! Bez tego ani rusz! Bez obrusu to będzie gafa, skandal i granda, przyjęcie się nie uda i w ogóle będzie wstyd na cały powiat. Ja, jako znany abnegat i kontestator drobnomieszczańskich konwenansów, oponowałem. Przecież to, że blat naszego tarasowego stołu jest w kilku miejscach dziabnięty siekierą i wystają z niego gwoździe nie może zaważyć na atmosferze towarzyskiego spotkania! Jednak gdy Kamila poparła argumentację Mamy, nie miałem już nic do gadania. Stół został przykryty obrusem.
Z Hollywood na Puterki
Zapewne właśnie dzięki temu posunięciu wizyta Izy udała się nad wyraz. Iza oraz jej przyjaciele z dawnego sokołowskiego świata, Danusia i Czesio, mieli zabawić godzinkę, a spędzili z nami całe popołudnie. Oprowadziliśmy ich po złotogórkowych ruinach, co w połączeniu z opowieściami o naszych planach przypominało wyprawę w świat wirtualnej rzeczywistości. Piliśmy prosecco, zajadaliśmy się pysznościami przywiezionymi przez Izę (która świetnie gotuje), a śmiechom nie było końca. Dobrze, że Iza nie była wtedy jeszcze sławna (było to przed emisją programu), bo pewnie, jak zazwyczaj indyki sąsiadów, przeganiać musiałbym kijkiem paparazzich.
Kamila pokochała zaś Izę miłością szczerą i bezkrytyczną i rozstały się tego popołudnia jako dobre koleżanki. Otrzymaliśmy od Izy błogosławieństwo na długie i szczęśliwe życie i już nie możemy się doczekać następnego spotkania. Mamy też nadzieję, że za rok będziemy mogli zapewnić „Żonom Hollywood” dodatkowe atrakcje, jak dojenie kóz i degustację serów własnego wyrobu. Mam nadzieję, że zaszczyci nas w końcu odwiedzinami również druga z mych bohaterek, Helena ze swym nieodłącznym Rodrigo.
W każdym razie, kalifornijski przyczółek zdobyty! Może kiedyś nasze sery będą płynęły statkami również do prestiżowych delikatesów Malibu, Beverly Hills i San Clemente?
PS. A emisja najbliższego odcinka „Żon Hollywood” już dziś wieczorem, o godzinie 22.30 na TVN.
Olo,pieknie prowadzisz Swoj blog,
Czekam z niecierpliwoscia na nowe opisy
I wydarzenia w Waszym,,Raju,
Piękna historia! Ale wizualnie to było wyreżyserowane. Oświetleniowiec z Holliłudu i pogoda stamtąd.